wtorek, 12 lutego 2013

Aliens: Colonial Marines - kolejna wpadka Gearbox Software?

                   Gdy piszę tego posta i patrzę na kalendarz, widzę że dziś jest 12 lutego 2013 roku (żadna niespodzianka, hm?). Data wyczekiwana przeze mnie przez długi okres czasu wstecz, głównie z powodu, iż tego właśnie dnia miała mieć miejsce premiera "Aliens: Colonial Marines" oraz fakt, iż miałem nagrać gameplay właśnie z tej gry i wrzucić go na YouTube, jako mój pierwszy tak poważny materiał, do którego się długo przygotowałem. Przeczytałem zapowiedzi, liczne komentarze, historię, którą odbędę grze oraz przypomniałem sobie "Aliens vs Predator" z 2010 roku, aby mieć z czym porównać najnowsze dziecko firmy, którą darzę bardzo dużą sympatią. Głównie dzięki serii Borderlands i Brothers in Arms. Mowa tu oczywiście o amerykańskim Gearbox Software. Oprócz bardzo dobrej, moim zdaniem, serii BiA, która ukazywała trudy wojny, dobrym i innowacyjnym pierwszym Borderem i świetnym i rozbudowanym Borderlands 2, firma ta, miała już trzy lata temu sporą wpadkę. Przypominacie sobie?  Duke Nukem: Forever... W moim odczuciu, po kilkunastu godzinach spędzonych przy Duke Nukem 3D, kilka lat temu, najnowsza odsłona marki była po prostu rozczarowująca na pełnej linii. Dzisiaj przekonałem się, chociaż pomimo nadziei na udaną produkcję, że GS zaliczyło kolejną wpadkę.

                Po zamówionym przeze mnie Pre-Orderze nowych "obcych", zdawałem sobie sprawę, że ta marka jest trudna do zrealizowania. Aliens vs Predator, z 2010 roku, utworzony przez studio Rebellion, był bardzo przeciętny. Niedopracowany, w pewnych momentach nieprzemyślany, ze sporą ilością błędów wszelakich. W moim odczuciu był grą przeciętną, tak samo jak kinowe odpowiedniki. Czy tu mowa o "Ósmym pasażerze Nostromo" czy o "Prometeuszu" moje zdanie jest niezmienne. Średnie kino, w którym reżyserzy wymyślali sceny na bieżąco i bez przemyśleń.

               To co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje oczekiwania. Niestety nie pozytywnie. Dostałem zupełnie coś innego niż to, na co czekałem! Liczyłem na rasowy survival-horror, podobny do serii Dead Space. Tam, przynajmniej w pierwszej części, bo kolejne coraz bardziej stawiały na akcję, można było odczuć obawę czy strach przed nekromorfami. Tutaj? Obcy są bardzo łatwi do zabicia, wyskakują z miejsc zupełnie przewidywalnych. Nie ma żadnego zaskoczenia, więc i oddech nie ma szansy przyspieszyć. Osoba, która bała się chodzić po lesie w Slenderze czy uciekać przed Almą w grze F.E.A.R. bez potrzeby rozstawiania rozrusznika serca może odpalić najnowszą grę Gearbox Software. Chociaż tego nie polecam...

              Grafika bardzo przypomina, w moim odczuciu, Doom'a 3 BFE. Brak tej grze zróżnicowania, nowych lokacji, różnorodności i swobody. Do całkowicie liniowej fabuły nie będę się czepiał, chociaż nie jestem fanem takich rozwiązań. Idziemy z jednych drzwi do drugich, czasami trzeba coś przeciąć, czasami poczekać, aż otworzy je Twój kompan (o nim smętki później). Czasami gracz ma wrażenie bezcelowej wędrówki, bez mini mapy i podpowiedzi przy jednej lokacji spędziłem kilkanaście minut, aż w końcu odkryłem, że muszę wczytać ostatni punkt kontrolny, bo zamknąłem drzwi, chociaż nie powinienem był tego robić. Wiadomo - goni Cię wataha obcych, a Ty zostawiasz otwarte drzwi (normalna reakcja, prawda?). Pamiętam błąd na początku gry, gdy to mój wysoko wyspecjalizowany kompan otworzył drzwi. Ja, zajęty odnawianiem pancerza i zbieraniem amunicji, porozrzucanej po kątach zostałem w tyle. Efekt? Drzwi się automatycznie zamknęły, (no dobrze, w końcu to przyszłość, right?) ale ja niestety nie byłem w stanie ich otworzyć ponownie.

             Ogólnie rzecz biorąc to nasz kompan strzela i zabija tych jakże słabych przeciwników, nie można mu tego zarzucić, ale inteligencją to on nie grzeszy. Zamiast ratować mnie (czy zabijać po prostu obcych), gdy zostałem otoczony przez oponentów, wybrał własną ścieżkę i zajął się ucieczką, kiedy mi właśnie kończyła się amunicja w strzelbie...

             Odpalony przeze mnie tryb kooperacji nie ratuje sytuacji (czyżbym wyczuł rym, milordzie?) ani ogólnej marności produkcji. Chociaż... jak to mówią: "nie ważne w co, ważne z kim". Hasło to może być ostatnią deską ratunku dla tej gry, kiedy radość może przynieść wspólna rozwałka przeciwników.

              Podsumowując: wiele można stawiać zarzutów do twórców. Niewypał, rozczarowanie, rezygnacja. To słowa, które często mi towarzyszyły przy przechodzeniu tej gry. Potencjał jaki towarzyszył we wczesnych etapach tworzenia został całkowicie zmarnowany. Mam nauczkę za to, że tak bardzo zaufałem w rewolucje w uniwersum Obcych. Moje postanowienie: nie ma opcji, abym zakupił dodatki, o których już wiadomo (coś na wzór wydawania dodatków do Borderlands 2 jako Season Pass). Warto wspomnieć, że planowany najbliższy dodatek - Big Hunt jest planowany na 19 marca i jego cena będzie wynosić mniej więcej 45 polskich, ciężko zarobionych w dobie kryzysu złotych i będzie to mniej więcej wyglądać jak Survival w Left 4 Dead.

             Jestem rozczarowany, bo liczyłem na dobry horror ulokowany w kosmicznym klimacie, a odczułem duży zawód, więc:

                                   moja ocena, dla tej produkcji to:                   4 / 10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz